niedziela, 11 października 2015

KIM JESTEM- CO BYŁO DALEJ

Zaczęłam poszukiwania, gdzie podjąć naukę. Ile trzeba się uczyć, na czym polega ta praca. Wszędzie tylko kursy weekendowe- czy można być  dietetykiem po 2 dniowym kursie? Okazuje się że wg naszego prawa TAK. Jednak moje sumienie i ambicje nie pozwalały mi na tak błahe potraktowanie sprawy. Wynalazłam kurs 6 miesięczny. Uczęszczała na zajęcia zaocznie, potem odbyłam 2 miesięczną prawdziwą praktykę w gabinecie Dietetycznym. Było cudownie. Jednak po takim kursie uznałam, że wiedza, którą zdobyłam, była tylko początkiem nauki. Więc postanowiłam zapisać się na studia podyplomowe "Żywienie człowieka w profilaktyce zdrowotnej" na Wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym. 1,5 roku nauki. Rzeczywiście nauka na kursie była tylko namiastką wiedzy o żywieniu, ale bez niego ciężko byłoby mi przetrwać na studiach.
Na szczęście nie było problemu z  przyjęciem mnie- przecież studiowałam zupełnie odrębne kierunki.
Pierwszy raz uczyłam się z zamiłowaniem, z przyjemnością chodziłam na wszystkie zajęcia. Martwiłam się kiedy się kończyły. Oderwanie od codzienności, robiłam coś dla siebie, realizowałam siebie, to było tylko moje.
W trakcie studiów zaczęłam zastanawiać się nad otworzeniem własnej firmy. Ale skąd wziąć środki. Szukałam dotacji unijnych, jednak słabo mi to wychodziło. Raz dodzwoniłam się do jednej Pani, która zajmowała się dotacjami. Nie znalazła niczego dla mnie, ale obiecała, że zadzwoni jak coś będzie nowego. Oczywiście nie liczyłam, że będzie o mnie pamiętać. Ale zdarzył się cud - zadzwoniła. Opowiedziała mi o nowym projekcie z Legnicy dla pracowników z budżetówki.
 Poszłam na pierwsze spotkanie. 300osób  z Wrocławia, a były jeszcze takie cztery...
Nie ma szans, bez znajomości- pomyślałam sobie.
Ale dokładnie posłuchałam, co należy zrobić i postanowiłam spróbować.
W dniu, w którym miałam wysłać pierwsze podanie z wymaganymi dokumentami, kiedy kurier był już zamówiony i miał być za 5 min., doczytałam, że wszystko musi być w dwóch egzemplarzach. Oczywiście drukarka przestała drukować. To niesamowite, pomyślałam o sąsiadce- za co jej bardzo, bardzo dziękuję. W ostatniej chwili ją złapałam z prośbą o wydrukowanie, bo właśnie wychodziła z psami na spacer. Przyjechał kurier, a ja jeszcze nie mam gotowych kompletów dokumentów. Trafił się na szczęście miły Pan, który cudownym szczęściem zechciał poczekać. Udało się. Dokumenty przekazane. Pozostało tylko czekać.
Zostałam wytypowana do kolejnego etapu. Niemożliwe!!!
Wyznaczono terminy szkoleń na 2 mc., ale ja przecież  mam jeszcze studia. Chyba mam w życiu szczęście. Cudownym trafem szkolenia pięknie zazębiały się z moimi zjazdami. To było, aż niemożliwe.
Ukończyłam szkolenia, ale trzeba było napisać biznesplan i jeszcze nadal była szansa, że odpadnę.
Niestety trafiła mi się nieprzyjemna  historia zdrowotna: guz tarczycy, o takich rozmiarach, że zatykał częściowo tchawicę. Nie ma na co czekać, trzeba operować. A tu egzaminy, papiery, dotacja, dom, dzieci. Co dalej. Czyżby wszystko miało się tak skończyć?
Nie bałam się. Przecież mi nie może się nic złego stać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz