środa, 23 grudnia 2015

ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH +3kg

                                     

 


 Zamiast pisać o kolejnych składnikach odżywczych trzeba zrobić przerywnik na ŚWIĘTA. 

 
Zmora wszystkich odchudzających się. Tyle kuszących potraw, zapachy,
 no i to ciągłe siedzenie przy stole. Jak tu się uchronić!!!!!


Zdradzę Wam kilka metod na przeżycie Świąt:

 1. Pamiętaj kontroluj ilość zjedzonego pokarmu, (łatwo powiedzieć prawda?!)
- zasiadając do Wieczerzy Wigilijnej zjedz oczywiście barszczyk (ale tylko 2-3 uszka- przecież jest jeszcze tyle do zjedzenia), 
-wybierz mały talerzyk zamiast dużego obiadowego ( mniej się zmieści)
- nie traktuj talerzyka jako przedsionka, przed żołądkiem, z nieznanym przebiegiem
-nałóż sobie na talerz każda potrawę, tak aby spróbować, a nie najeść się każdą po kolei
- mając pełny talerzyk ciocia, babcia, mama, tato, wujek i siostry z braćmi nie będą Cię maltretować - "nałóż sobie , masz pusty talerzyk", "tak mało jesz, ciągle nic nie masz na talerzu"," tego to na pewno jeszcze nie próbowałaś/ łeś",  "spróbuj jakie to dobra", "chyba nie będziesz się odchudzać w Wigilie", " ten jeden dzień możesz sobie odpuścić"  itd, itd ....
2. Nie chwal się, że jesteś na diecie- to straszne dla najbliższych: "zjedz coś, ciągle jesteś na diecie, ciągle sobie odmawiasz", "dzisiaj to możesz sobie odpuścić", " ale marnie wyglądasz, pewnie nic nie jesz na tej diecie"...
3. Popijaj kompotem z suszków- świetnie pomaga trawić ten ogrom jedzenia
4. Do mięs i szynek dodawaj chrzan -pomaga lepiej trawić
5. Przygotuj "chude" potrawy- każdy Ci podziękuje za zdrowszy żołądek. Jednak jak jesteś u kogoś na Wigilii, zawsze możesz przynieść też coś, od siebie- przepisy na moim Facebooku 
- używaj zamienniki:
  •  śmietana, na  jogurt naturalny ( jogurt grecki ma tylko 2 % mniej tłuszczu od śmietany)
  •  smalec, na olej , może kalorycznie tak samo, ale za to dużo zdrowiej
  • smażenie, na duszenie, gotowanie lub pieczenie w worku bez dodatku tłuszczu
  • mąka zwykła, na mąkę pełnoziarnistą ( chociaż 50/50 to i tak o 50% lepiej niż w wersji pierwszej)
  • zmniejsz o połowę ilość cukru w przepisach na ciasta
  • ryba najlepiej smakuje bez panierki (nie ma znaczenia, czy panierka jest z bułki tartej, płatków kukurydzianych, otrąb- zawsze pochłania ogromne ilości tłuszczu , przypieka się i jest przez to rakotwórcza)
  • farsz do pierogów i uszek nie musi być tłusty, kiszona kapusta gotowana z grzybkami w zupełności wystarczy.
6. Nie siedź ciągle przy stole- zabawa z dziećmi, spacer z pieskiem. Można też wyciągnąć całą rodzinkę pieszo na pasterkę i z powrotem. 
7.  

Ale Święta, to nie tylko Wigilia, są jeszcze CAŁE DWA DNI!!!!!

Co robić???
Zachowujemy się podobnie.
BARDZO WAŻNE- NIE DOPUŚĆ, ABY TWÓJ ŻOŁĄDEK ROZCIĄGNĄŁ SIĘ JAK BALON.
1. Jedz z przerwami, daj mu czas na strawienie poprzedniego.
2. Spaceruj
3. Nie siedź ciągle przy stole- to kusi
4.Wybieraj lekkie dania
5. Z niedozwolonych dań zjedz możliwie jak najmniej
6. Nie sięgaj po kolejny kawałek tego samego
7.No i metoda może drastyczna , ale niektórym pomaga: jedz dania, na które nie masz szczególnej ochoty- wtedy zjesz mniej. Jak zasmakujesz ulubionego dania - będzie ciężko się pohamować!

Możesz popijać wytrawnym winem: 1-2 lampki- lepiej strawisz ciężkie dania:)

Reszta zależy od was samych. Wierzę, że sobie poradzicie. Cel jest wyznaczony i do niego trzeba dążyć. Za rok będą kolejne Święta i wtedy sobie pojem, a co mi tam...




Magdalena Kołodziej
DIETETYK

czwartek, 10 grudnia 2015

SKŁADNIKI ODŻYWCZE- WODA

Skoro już wiemy  czym jest dieta, warto byłoby się zastanowić jak ją skomponować, aby dostarczała nam wszystkie składniki odżywcze w odpowiedniej ilości.
Najpierw musimy się dowiedzieć z czego składa się nasze żywienie.

5 podstawowych grup i woda:

WĘGLOWODANY- potocznie cukry
BIAŁKA
TŁUSZCZE
SKŁADNIKI MINERALNE
WITAMINY
WODA

Dodaję wodę, dlatego że jest najważniejszym składnikiem żywienia. Organizm człowieka składa się z 50-70% wody- DUŻO PRAWDA?! Więc musi odgrywać ważną rolę w utrzymaniu równowagi w organizmie.
Bez wody możemy przeżyć 4 do maksymalnie 7 dni.


Mimo, że nasz organizm składa się w 70% z wody, musimy dostarczać jej na bieżąco.
Woda zawiera wiele cennych składników mineralnych takich jak wapń, magnez, sód, potas oraz wpływa na nawilżenie skóry, wzmocnienie jej struktury


Ubytek płynu ustrojowego o 3% obniża poziom wytrzymałości i wydolności fizycznej, a przy 4-6% odwodnieniu dochodzi do kurczów mięśniowych.

Nazewnictwo wód, zarówno w wersji gazowanej i niegazowanej ze względu na stopień mineralizacji, jest kontrolowane przez rozporządzenie Ministra Zdrowia.



Woda mineralna 

- jest bogata w minerały, co najmniej 1000 mg/l, jest to woda:

 pochodząca z udokumentowanych zasobów podziemnych, miejsca wydobywania muszą być  zabezpieczone przed czynnikami zewnętrznymi (np.głębokość, budowa geologiczna, strefy ochronne),

musi być pierwotnie czysta pod względem chemicznym i mikrobiologicznym,
musi mieć stały skład chemiczny, który będzie podany na etykiecie,
nie może zawierać żadnych dodatków, ani być uzdatniana,



Woda źródlana 
 - również bogata w minerały jednak ich ilość kształtuje się na poziomie poniżej 500 mg/l, jest to woda:
pochodząca z udokumentowanych zasobów podziemnych, również zabezpieczona przed czynnikami zewnętrznymi 
pierwotnie czysta pod względem chemicznym i mikrobiologicznym,
 jednak jej skład chemiczny i właściwości mogą ulegać niewielkim wahaniom w zależności od sytuacji geologicznej podłoża,
 tak samo nie może zawierać żadnych dodatków, ani być uzdatniana,


Woda stołowa 
 - woda, zawierająca dodatki, może być uzdatniana,  która jest otrzymywana przez zmieszanie wody źródlanej lub wody podziemnej z naturalną wodą mineralną, solami naturalnymi lub innymi składnikami mineralnymi,
Woda mieszana - powstaje ze zmieszania w określonych proporcjach naturalnych wód mineralnych różniących się składem,

Woda lecznicza
  - woda z silnym stężeniem jednego lub kilku składników mineralnych. Jej długotrwałe spożycie musi być konsultowane z lekarzem, ponieważ może mieć wpływ na nasze zdrowie

Woda smakowa 
- mieszanka wód źródlanych i mineralnych aromatyzowana. Słodzona i konserwowana chemicznie.


W zależności od stopnia mineralizacji wody butelkowane dzieli się na:

Woda niskozmineralizowana - suma składników mineralnych poniżej 500 mg/l, odpowiednia do codziennego użytku, również dla kobiet w ciąży, karmiących oraz dla dzieci i osób na diecie niskosodowej,

Woda średniozmineralizowana - suma składników mineralnych 500-1500 mg/l, bogata w chlorki wapnia, ubogie w jony sodu (stosowana przy nadciśnieniu),

Woda wysokozmineralizowana - suma składników mineralnych powyżej 1500 mg/l, bogata w jony sodu, chloru, fluoru oraz wapnia i magnezu.






Polecane osobom, które ciężko pracują, sportowcom oraz pracujących w trudnych warunkach termicznych. 
Przeciwwskazania: dla dzieci oraz osób ze schorzeniami nerek i nadciśnieniem.

Przy rozlewaniu naturalnych wód mineralnych są stosowane bardzo rygorystyczne normy sterylności, dlatego ich trwałość jest najdłuższa (nawet rok, pod warunkiem nieotwierania).
Pozostałe nie dłużej niż pół roku (najlepiej jednak spożywać je w ciągu 3 miesięcy).


WODA SMAKOWA NIE JEST ALTERNATYWĄ DLA CZYSTEJ WODY!!!!!


TO BEZBARWNE NAPOJE.
Czytamy etykiety: 
TUTAJ WIDZIMY, ŻE KALORYCZNOŚĆ TEJ  "WODY SMAKOWEJ" JEST 30kcal/ szklankę


Tutaj mamy już, aż 58kcal/ szklankę

Czytając dalej widzimy, że cała kaloryczność pochodzi z cukrów prostych.
Przeliczenie jest proste:

1 łyżeczka cukru= 20kcal
czyli w 1 SZKLANCE TAKIEGO NAPOJU SA 3 ŁYŻECZKI CUKRU

A jak myślicie co z napojami "OWOCOWYMI", czy możemy się nimi napić?


1 szklanka= 115 kcal
1 SZKLANKA= 115/20= 6 ŁYŻECZEK CUKRU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

dla porównania:
MNIEJ NIŻ W "NAPOJU OWOCOWYM POWYŻEJ"

Życzę smacznego
Magdalena Kołodziej
DIETETYK


sobota, 5 grudnia 2015

CZAS MILCZENIA I OSTATNIE POŻEGNANIE

Witam wszystkich,
Czas milczenia, ponieważ w ostatnich tygodniach bardzo dużo się wydarzyło.
Mój tato ciężko chorował i w dniu 27.11.2015r odszedł.
Był to bardzo trudny okres w moim życiu.
Przepraszam wszystkich, którzy odczuli ten ciężki czas, liczę na zrozumienie i wybaczenie.

Nie będę pisała więcej, ponieważ jest to jeszcze zbyt świeży i  trudny temat dla mnie.
Dziękuję wszystkim, którzy byli przy mnie i mnie wspierali,
szczególnie mojemu kochanemu mężowi.


Wracam do pisania bloga, do pracy i życia.
Niedługo kolejne wpisy.

Magdalena Kołodziej
Dietetyk





środa, 14 października 2015

DIETA- zrozumieć sens jedzenia

Jak już wszystko o sobie opowiedziałam, należałoby przejść do sedna sprawy.
DIETETYKA- MOJA PASJA.
 Cóż to jest?
 
Dieta nie jest: ciągłym głodzeniem się, burczeniem w brzuchu i obgryzaniem paznokci. 

DIETA TO SPOSÓB ŻYWIENIA, każdy z nas ma przecież jakąś dietę. Czasem lepszą, czasem gorszą. Ale jakąś na pewno. 

Dlaczego tak jest, że większość ludzi uważa: żeby schudnąć, trzeba się głodzić- to stereotypy, przykładem są moi pacjenci. Mile zaskoczeni po otrzymaniu diety. Ciągle słyszę: "ludzie jak będę tyle jadł/a to przytyję, a nie schudnę", jednak czas pokazuje, że działa.
Podczas głodzenia w organizmie zachodzą przeróżne, ogromne zmiany, organizm broni się przed głodem, dlatego nie ma efektów, czasami niektóre zmiany są nieodwracalne. A jak długo wytrzymamy na bardzo restrykcyjnej diecie? Chyba nie za długo. Organizm, będzie tak bardzo domagał się jedzenia, aż poddamy się. Potem mamy dodatkowo efekt jojo- ponieważ robimy zapasy, na tzw. "w razie czego". 
Będę w miarę możliwości, starała się po kolei  opowiadać o zasadach, o różnicach, o ważnych elementach żywienia człowieka. 
Najważniejsze, aby sobie uświadomić, że jesteśmy tym co jemy. Przecież każda część naszego ciała, każda komórka buduje się, regeneruje dzięki temu co zjemy.
Zwykła bułka z szynką rozkładana jest na najmniejsze możliwe do przyswojenia elementy i wykorzystywana, wbudowywana w nasz organizm. 
Czyli, jak zjemy bułkę posypaną substancją niewiadomego pochodzenia, to ona też trafi do naszego organizmu. 
No tak, ale przecież wielu ludzi nie zwraca uwagi na woje żywienie i jakoś żyje. Tak, to prawda, ponieważ nasz organizm to bardzo inteligentna maszyna, posiada mnóstwo mechanizmów obronnych i ochronnych. 
Przykład: gotujemy zupę pomidorową, lecz zabrakło nam przecieru pomidorowego. Jakaś zupa wyszła, da się ją zjeść, nawet nie jest taka zła. Ale czy to pomidorowa?
Poza tym w sytuacji, kiedy nasz organizm musi ciągle uruchamiać mechanizmy obronne: tego składnika mamy w nadmiarze- wydalamy go, ten trafia się bardzo rzadko, to należy z pożywienia wyciągnąć go możliwie najwięcej i dodatkowo oszczędnie zużywać. 
 Skupia swoją uwagę na utrzymanie podstawowych potrzeb życiowych. A co w momencie, gdy zachorujemy? Nie mamy już siły walczyć, choroby dłużej trwają, organizm jest bardziej wycieńczony. Trudniej wyjść z choroby. A gdyby tak dać mu tyle jedzenia ile potrzebuje, w takich ilościach jakie dla niego są najbardziej odpowiednie, w odpowiednich proporcjach. Uśpić mechanizmy obronne.Wyobraźmy sobie, że żyjemy w zgodzie z własnym doskonale odżywionym ciałem. Jak myślicie, czy łatwiej poradzimy sobie z chorobami? Oczywiście, że TAK. Całą swoją moc i siłę będzie można skupić na walce z chorobą. Silny i mocny organizm ma większe szanse na wygraną. Ale nie mówmy o chorobach. Przecież, dobrze odżywiony organizm łatwiej się skupi, łatwiej przyswoi wiedzę, łatwiej zapamięta, łatwiej poradzi sobie ze stresem.
 A te wszystkie substancje dodatkowe, które dodaje się do żywności. Przy niektórych można namalować czerwoną ostrzegającą czaszkę. One też trafiają do naszego organizmu. Wbudowują się w nasze komórki,zatruwają nas, niszczą, upośledzają pewne szlaki przekazu informacji. Nie tak łatwo się ich pozbyć. A wątroba? Cierpi. Ponieważ jest narządem odpowiedzialnym za czyszczenie z wszystkich substancji szkodliwych dostających się do układu pokarmowego. Owszem regeneruje się, ale też ma swoje granice. Przecież przyjmujemy leki, które też nie są obojętne dla nas. Oddychamy zanieczyszczonym powietrzem, pijemy zanieczyszczoną wodę, jemy obarczoną chemią żywność.
Jak się w tym wszystkim odnaleźć?Zdrowy rozsądek wystarczy, a może większa wiedza?
Na dzisiaj wystarczy...

poniedziałek, 12 października 2015

KIM JESTEM- CAŁA PRAWDA O MNIE

Na szczęście udało mi się umówić w szybkim terminie na operację, przedłużanie czasu oczekiwania na wycięcie guza mogło skutkować jego powiększeniem się i objęciem większych obszarów. Strata głosu to najmniejsze powikłanie jakie mi groziło. Lekarz wyznaczył mi termin przyjęcia na piątek, a operację na poniedziałek. Jednak w ten weekend miałam ważne egzaminy. Namówiłam lekarza, żeby wypuścił mnie na przepustkę, abym mogła zaliczyć przedmioty. I tak się stało , w piątek zostałam przyjęta na oddział, pobrano mi krew na wszystkie ważne badania, wypełniłam wszystkie ankiety i poszłam do domu. Zdałam egzaminy i wróciłam na oddział w niedzielę.
W poniedziałek planowo odbyła się operacja. Wszystko dobrze się skończyło! Na szczęście guz nienowotworowy! To najważniejsze. Mogę wracać do kontynuacji swoich planów na życie.
Dostałam dotacje! Moje szczęście było nie do opisania. Mogę otworzyć własną firmę! Być niezależna. Być wolna i szczęśliwa.
Zakończenie studiów i otworzenie firmy przypadło, prawie na ten sam miesiąc.11.2011r. Znowu szczęście?
Zakupiłam ważne sprzęty, analizator składu ciała, komputer, programy, zleciłam wykonanie strony internetowej, samochód. Najwyższy czas zacząć działać.
Poszukiwanie pacjentów. Reklamy. Ulotki.
Przyszedł jeden pacjent, drugi i potem trzeci.
I tak się zaczęło. Nadal pracowałam w szpitalu. Musiałam wszystko razem pogodzić.
Kiedy podjąć decyzję o zwolnieniu? Bardzo trudno. Przecież nie wiem, co będzie w przyszłym miesiącu. Czy zapiszą się nowi pacjenci, czy wystarczy mi na rachunki i na życie?
Dostałam propozycję poprowadzenia szkolenia przez 2 miesiące. Jednak nie dało się go pogodzić z pracą na etacie. Poprosiłam o urlop bezpłatny, lecz nie dostałam zgody.
 To był znak, albo zaczynam na dobre, albo się poddaję.
Oczywiście wybrałam nowe życie.
To była najtrudniejsza i zarazem najcudowniejsza decyzja w moim życiu.
Od tego momentu wszystko zaczęło się układać.
Mam własną firmę, JESTEM DIETETYKIEM, spełniam się zawodowo, pracuję z pasją i sercem.
 W tym miejscu chciałabym jeszcze opowiedzieć jedną historię mojego życia.
 Moja waga z chorobą tarczycową.
Do urodzenia pierwszego dziecka moja waga wskazywała na niedowagę (oczywiście uważałam się za grubą i wiecznie się odchudzałam), po pierwszym dziecku przytyłam 26kg, schudłam 15kg i po drugim znowu przytyłam kolejne 16kg. Niestety nie było łatwo, nic nie działało. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że cierpię na niedoczynność tarczycy. Dopiero po operacji -schudłam 16kg. Zbiegło się to z czasem otworzenia mojej działalności. Więc wszystko super. Pewna siebie mogłam zaczynać. Tylko, że moja tarczyca niestety dawała o sobie znać. Ciężka praca, wieczne uważanie na jedzenie. Stres psychiczny, przecież jestem dietetykiem, muszę być szczupła! Uważałam, że wszyscy tylko w ten sposób mnie oceniają. Wiele czasu zajęło mi uwolnienie się od tych myśli. Obecnie uważam, że mam dobrą wagę, pogodziłam się z tym, że nie będę super szczupła. Dbam o siebie i o swój wygląd.
Czerpię szczęście i radość, od pacjentów, którym pomagam, którym daję nowe życie, pewność siebie, radość i wsparcie. Doskonale ich rozumiem i wiem o czym mówię. Nauczyłam się również nie oceniać ludzi po wyglądzie. Nie mamy pojęcia jak wiele łez, pracy, cierpień, chorób kryje się za tym...
Praca sprawia mi przyjemność. Moi pacjenci to widzą i czują, dlatego wspólnie odnosimy sukcesy.
Teraz postanowiłam się tym wszystkim, sobą i swoją wiedzą podzielić z większą grupą ludzi. Dlatego otwieram bloga.
Opisałam to wszystko, żeby wam pokazać, że można. Trzeba tylko chcieć i nie czekać na gwizdkę z nieba. Nic samo się nie dzieje. Trzeba walczyć o siebie, o lepsze życie- bo mamy tylko jedno.

O czym będę pisała?
Jak żyć na diecie- jak jeść żeby żyć w szczęściu i harmonii z własnym ciałem, jak o nie dbać. Co jest ważne. Wskazówki, wiedza, przepisy, diety...
Co jeszcze? Na razie tego nie wiem, życie pokaże....
Magda
Dietetyk



niedziela, 11 października 2015

KIM JESTEM- CO BYŁO DALEJ

Zaczęłam poszukiwania, gdzie podjąć naukę. Ile trzeba się uczyć, na czym polega ta praca. Wszędzie tylko kursy weekendowe- czy można być  dietetykiem po 2 dniowym kursie? Okazuje się że wg naszego prawa TAK. Jednak moje sumienie i ambicje nie pozwalały mi na tak błahe potraktowanie sprawy. Wynalazłam kurs 6 miesięczny. Uczęszczała na zajęcia zaocznie, potem odbyłam 2 miesięczną prawdziwą praktykę w gabinecie Dietetycznym. Było cudownie. Jednak po takim kursie uznałam, że wiedza, którą zdobyłam, była tylko początkiem nauki. Więc postanowiłam zapisać się na studia podyplomowe "Żywienie człowieka w profilaktyce zdrowotnej" na Wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym. 1,5 roku nauki. Rzeczywiście nauka na kursie była tylko namiastką wiedzy o żywieniu, ale bez niego ciężko byłoby mi przetrwać na studiach.
Na szczęście nie było problemu z  przyjęciem mnie- przecież studiowałam zupełnie odrębne kierunki.
Pierwszy raz uczyłam się z zamiłowaniem, z przyjemnością chodziłam na wszystkie zajęcia. Martwiłam się kiedy się kończyły. Oderwanie od codzienności, robiłam coś dla siebie, realizowałam siebie, to było tylko moje.
W trakcie studiów zaczęłam zastanawiać się nad otworzeniem własnej firmy. Ale skąd wziąć środki. Szukałam dotacji unijnych, jednak słabo mi to wychodziło. Raz dodzwoniłam się do jednej Pani, która zajmowała się dotacjami. Nie znalazła niczego dla mnie, ale obiecała, że zadzwoni jak coś będzie nowego. Oczywiście nie liczyłam, że będzie o mnie pamiętać. Ale zdarzył się cud - zadzwoniła. Opowiedziała mi o nowym projekcie z Legnicy dla pracowników z budżetówki.
 Poszłam na pierwsze spotkanie. 300osób  z Wrocławia, a były jeszcze takie cztery...
Nie ma szans, bez znajomości- pomyślałam sobie.
Ale dokładnie posłuchałam, co należy zrobić i postanowiłam spróbować.
W dniu, w którym miałam wysłać pierwsze podanie z wymaganymi dokumentami, kiedy kurier był już zamówiony i miał być za 5 min., doczytałam, że wszystko musi być w dwóch egzemplarzach. Oczywiście drukarka przestała drukować. To niesamowite, pomyślałam o sąsiadce- za co jej bardzo, bardzo dziękuję. W ostatniej chwili ją złapałam z prośbą o wydrukowanie, bo właśnie wychodziła z psami na spacer. Przyjechał kurier, a ja jeszcze nie mam gotowych kompletów dokumentów. Trafił się na szczęście miły Pan, który cudownym szczęściem zechciał poczekać. Udało się. Dokumenty przekazane. Pozostało tylko czekać.
Zostałam wytypowana do kolejnego etapu. Niemożliwe!!!
Wyznaczono terminy szkoleń na 2 mc., ale ja przecież  mam jeszcze studia. Chyba mam w życiu szczęście. Cudownym trafem szkolenia pięknie zazębiały się z moimi zjazdami. To było, aż niemożliwe.
Ukończyłam szkolenia, ale trzeba było napisać biznesplan i jeszcze nadal była szansa, że odpadnę.
Niestety trafiła mi się nieprzyjemna  historia zdrowotna: guz tarczycy, o takich rozmiarach, że zatykał częściowo tchawicę. Nie ma na co czekać, trzeba operować. A tu egzaminy, papiery, dotacja, dom, dzieci. Co dalej. Czyżby wszystko miało się tak skończyć?
Nie bałam się. Przecież mi nie może się nic złego stać...

sobota, 10 października 2015

KIM JESTEM

Mam na imię Magda. Jak większość z was pracowałam po 12 godzin dziennie za marne pieniądze. Co tu zrobić ze sobą. Tak nie da się żyć. Nigdy nie odpuszczam, zawsze dążę do czegoś lepszego. Uwielbiałam zawsze wszystko co było związane z medycyną, niestety nie mogłam zostać lekarzem. Dlaczego? W rodzinie nikt nie miał wykształcenia medycznego, brak kontaktów, brak możliwości finansowych.
Poszłam na studia "Zarządzanie i marketing", potem za ciosem uzupełniające magisterskie - z tej samej linii.  Nic ciekawego, co można robić po takich studiach. pracowałam 13lat w branży metalowej. Zakupy stali, drewna i innych materiałów produkcyjnych. Uważam, że byłam dobra w tym co robię, ale nie było to czymś, co chciałabym robić zawsze.
Po kilku zmianach prac, ze względu na kryzys w kraju, trafiłam do pracy w szpitalu, jako specjalista ds. sprzedaży. Praca mało płatna, po godzinach za darmo. Ale to była praca w szpitalu- blisko wszystkich spraw medycznych. Czy mi się to podobało- byłam zachwycona. Jednak comiesięczna pensja przypominała mi o szarej codzienności.
Miałam tam zostać tylko trzy miesiące, jednak przeciągnęło się do 4 lat.
Co wymyśliłam?  DIETETYKA!
To było coś co mogłabym robić, praca w gabinecie, z pacjentami. Spełnienie marzeń!!!
Nie mogłam wymyślić nic lepszego. No tak, tylko jak to zrobić, od czego zacząć, jak rozwinąć firmę jak się nauczyć nowego zawodu.  Dwójka dzieci, obowiązki, praca. Czy nie jestem za stara? Wiele, wiele pytań.
 Ale postanowiłam zawalczyć o lepszą przyszłość. Co zrobiłam?
O tym jutro....
Zakładam tego bloga, aby pokazać, że jak się chce to można. W życiu trafiają się ciągle jakieś przeciwności losu. Trzeba umieć wyciągać z nich naukę na przyszłość. Nie poddawać się tak łatwo. Jak sami nie zawalczymy o siebie, nikt tego za nas nie zrobi.
Jestem żywym przekładem, że można i że warto.
Magda